Z nad morza powróciłam.
Po przyjeździe do Polski po bardzo niemiłych przejściach z moim zakwaterowaniem miałam ochotę z powrotem uciekać do Holandii, ale powoli wszystko wróciło do normy, a w niektórych przypadkach nawet lepiej. Dzieci ograniczyły "no Kamila" do minimum, a co więcej zostałam wyróżniona najwyższym odznaczeniem "my Kamila". Słowo "moja/mój" odnosi się jedynie do mamy, czasem do taty. Aż tu nagle po mojej jednodniowej nieobecności dzieci zaczęły się kłócić czyja właściwie jestem. Jakoś udało mi się ich pogodzić mówiąc, że jestem zarówno Daniela i Alicji.
Dźwirzyno, czyli gdzieś pośrodku niczego nad morzem bałtyckim, posiada jedną dużą ulicę i kilka małych. Na dużej są sklepy, przy małych mieszkają ludzie. Oprócz tego jest morze i to tyle. Aha, jest jeszcze jedna kawiarenka internetowa - 3 zł za 15 minut. Stąd też moja nieobecność na blogu. Dlatego też rekordu Agi wynoszącego 100 funtów nie pobiłam, ale udało mi się kupić jedną bluzkę. Jeśli chodzi o Primark - zaczynam nad tym pracować od soboty. W piątek leicimy do Walii, oczywiście sprawidzłam już wszystkie najbliższe Primarki, Panią Monikę wypytałam o TKmaxy, jakieś sklepy z przecenami i wszystko inne czego potrzebuje prawdziwy turysta podróżujący na wyspy.
W chwili obecnej usypiam i piszę nosem po klawiaturze (dwójka dzieci i podróż nocą daje się we znaki), więc dalsze nadmorskie rewelacje będę dozować przez następne dni jako że nie zakładam aby zdarzyło się coś godnego uwagi. Przynajmniej nikt mi nie zarzuci, że mało piszę :).
Dobranoc.