Dotarlam w koncu do miejsca, w ktorym udalo mi sie osiasc na dluzej niz kilka dnia. A dokladnie na caly tydzien. Mieszkalysmy w osrdoku jak z obazka, male chatki, hamaki, stoliki, przy ktorych jedzac sniadanie patrzysz na ocean. Nalesniki z miodem, codzinnie swiezo wyciskany sok, omlety, salatki owocowe, a to wszystko w cenie pokoju. I byloby idelanie gdyby nie kruki, ktore od czasu do czasu podlatywaly do talerza i porywaly wszystko co sie na nim znajdowalalo. Nasz hotel znajdowal sie nad samym oceanem, takze wystarczylo wskoczyc w kostium wziac recznik i za trzy minuty czlowiek byl w wodzie. A plaza byla najbardziej niesamowita plaza na jakiej w zyciu bylam. Piasek wcale nie byl zloty, bialy czy jakis inny, a zupelnie czarny. Wlasciwie nawet ciezko bylo to nazwac piaskiem, to raczej mial, ktory po pierwszej kapieli miala wszedzie - na reczniku, we wlosach, kostiumie.
Wieczory uplywaly blogo przy milej muzyce, pysznym europejskim jedzeniu, rybach, swiezo zlowionych tak ppysznych i soczystych, jak nigdzie indziej na swiecie. I pinacolada ze swiezego soku anasowego i ze swiezym sokiem kokosowym. Po prostu raj :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz