piątek, 2 lipca 2010

co słychać?

Dzisiaj moja siostra napisał do mnie "co słychać", w sumie dosyć często słyszę to pytanie, więc odpowiadam:

słychać głównie dzieci, w tej chwili również przyjemny szum klimatyzacji.

Z tą mieszanką językową maluchów, niedługo będę pewnie całkiem nieźle posługiwać się językiem holenderskim. Jeżeli ktoś chciałby się podzielić ze mną, co u niego/ niej słychać, chętnie posłucham, czy też raczej poczytam.

1 komentarz:

  1. U mnie norma. Wakacje oznaczają dla mnie opiekę nie tylko nad Lidzią, ale i nad jej starszą siostrą Mają, co mnie doprowadza do obłędu powoli ;). Maja mogłaby wychodzić na dwór nawet w południe przy 45 stopniach w słońcu, co ani mi, ani Lidce nie odpowiada. Mam więc w pracy wyjąco-nudząco-jęczące stworzenie, które daje popis od 11.00 (po wykorzystaniu wszystkich rozrywek dostępnych w domu oraz całej mojej inwencji i cierpliwości) do 14.00 (kiedy to temperatura zaczyna spadać i możemy się wreszcie wybrać do parku ;)). No, ale od poniedziałku wędruje do babci, co da mi tydzień spokoju przed urlopem ;).

    Jeżeli chodzi o pracę, to dużo się nie zmieniło - byłam na 2 rozmowach kwalifikacyjnych. Jedno przedszkole przedszkole to taka porażka, że nawet gdyby mi płacili 2 razy więcej to bym tam nie poszła, typowa przechowalnia dzieci ;). Drugie było bardzo fajne, więc mocno trzymaj kciuki, żeby się do wtorku się do mnie odezwali z pozytywną odpowiedzią :). Jak nie wyjdzie, to jestem umówiona za półtora tygodnia na rozmowę z właścicielką nowopowstałego klubu malucha, która dostała do mnie kontakt od mojej ukochanej prowadzącej, czyli mgr Roszyńskiej z APSu :). Zobaczymy, co z tej rozmowy wyniknie, babeczka jest bardzo miła w pierwszym kontakcie, poza tym podobno wygrała jakąś porządną dotację czy konkurs na biznesplan i prowadzenie działalności, więc powinno mieć to jakieś ręce i nogi :).

    A poza tym to zostałam tradycyjnie o tej porze roku słomianą wdową, Paweł pojechał do mamy na prawie całe wakacje. Ale jak na razie dobrze nam to robi, bo oboje mieliśmy ostatnio tak nerwowy okres, że przyda się trochę oddechu dla nas obojga - on korzysta z latającej wokół niego rodziny, a ja mam chwilę na nadrobienie zaległości towarzyskich ;). Poza tym i tak zaraz jedziemy na Jarocin, a potem widzimy się prawie co tydzień - wyjątkowo łaskawie w tym roku.

    No i zaczęłam dziś dietę - tę samą co Anka, tyle że mam dużo więcej to zgubienia niż ona ;). Trzymaj kciuki, to może koło końca wakacji przestanę ludzi straszyć. Obiecałam sobie, że wrócę do czasu ślubu do wagi z początków mojego związku - hehe, przynajmniej takie są założenia.

    Uch, ale się rozpisałam. Teraz twoja kolej - jakieś szczegóły poza wyglądem swojego pokoju możesz podać ;)?

    OdpowiedzUsuń