czwartek, 1 lipca 2010

krańce

Miałam napisać jeszcze przed wyjazdem, ale okazało się, że pakownie mnie przerosło :).

Na początku będzie o krańcach. Jeszcze w Polsce doświadczyłam kilku z nich. Osiągnęłam kraniec mojej cierpliwości stojąc w półgodzinnej kolejce w H&M, na kraniec bankructwa doprowadziły mnie zakupy w Rosmanie, był też kraniec ludzkiej głupoty i jeszcze kilka innych. Tutaj natomiast będzie o krańcach świata, gdziekolwiek one są.

Moje wrażenia z pakowania: kiedyś uciekł mi samolot, bo miałam nadbagaż. Tym razem miałam pięć kilo mniej, szkoda, że nie mogę ich przepisać na konto mojego powrotu po zakupach w Primarku :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz