czwartek, 15 lipca 2010

zabawa w ciepło - zimno

Konformizm... tak chyba można nazwać używając fachowej terminologii moje dzisiejsze zachowanie. Jeśli źle mówię, wszyscy mądrzy magistrzy i nie tylko poprawcie :)

Odkąd przyjechałam do Amsterdamu dziś miałam okazję doświadczyć pierwszego chłodnego dnia w tym gorącym mieście. Wychodząc z domu na całodzienny spacer zabrałam, więc płaszcz i szalik. Ze względu na panującą niską temperaturę najpierw założyłam szalik potem płaszcz, niedługo po tym jak wyszłam z domu. Aby ponownie nie płacić 12 zł za butelkę wody poszłam do pobliskiego centrum handlowego po coś do picia i kawałek czekolady. A w środku niespodzianka... dzieciaki latają w letnich sukienkach, dorośli również na letnio i dodatkowo w sandałach ... i zrobiło mi się głupio, że ja tu w tym moim płaszczu i szaliku gnam przed siebie. Postanowiłam się, więc rozebrać. Może moje ubranie do końca letnie nie było, ale na pewno nie było też zimowe. I tak też marznąc poszłam do tramwaju. Oczywiście osoby, które są już bardziej z Holandią obyte ostrzegały mnie, że tutaj ludzie nawet jak jest 15 stopni to znaczy, że właśnie mamy środek lata, ale nie wzięłam tego za bardzo na poważnie. Także dziś chodziłam i marzłam po Amsterdamie.

A sam spacer był cudowny poszłam w dalekie nikomu nieznane rejony, oglądałam bazary i pchle targi i jak to zwykle bywa skończyłam dzień prawdziwym holenderskim przysmakiem - frytkami. A na wieczór kupiłam butelkę wina, bo uznałam, że się odzwyczaję i później będzie źle.

Łażąc tu i ówdzie, zupełnie przypadkiem trafiłam w sam środek dzielnicy czerwonych latarni. A tam wybierać, przebierać i brać, albo w jakiejś innej kolejności. Widok jak w centrum handlowym, na wystawach można znaleźć wszystko, co komu pasuje - murzynkę lub białą, grubszą czy chudszą, włosy rude lub blond. Do wyboru do koloru. Na temat moich wcześniejszych prób odnalezienia centrum amsterdamskiego burdelu rozwiałam z Fredzią - Holenderką, która sprząta u nas w domu:

K: Wczoraj poszłam do dzielnicy czerwonych latarni, bo chciałam ją obejrzeć po zmierzchu, ale jak się okazało, udało mi się dotrzeć do domu i zmierzchu jeszcze nie było

F: A co pieniędzy potrzebujesz :)?

Póki co pieniędzy nie potrzebuję, ale w moim ukochanym sklepie pojawia się już nowa kolekcja, więc dodatkowe fundusze mogą się okazać przydatne, bo jak do tej pory nikt z moich czytaczy nie pofatygował się o wpłatę na moje konto. Przecież mówią, że żadna praca nie hańbi :P.

Pomimo wielu plusów samotnego włóczenia się po mieście jest jeden, bardzo znaczący minus - nie ma kto robić mi zdjęć, więc Kochani we wrześniu serdecznie zapraszam do Amsterdamu.

Ago - mojej koszulki nie oddam, jest najwspanialsza na świecie :).

1 komentarz: