czwartek, 28 października 2010

moje podroze - male i nieduze Chennai 23.10

Dzisiaj odbylam wielka podroz nad morze. Moze nie taka wielka, ale na pewno bardzo pouczajaca.
Poniewaz w Chittoor niekoniecznie i nie zawsze mozna wszystko kupic, postanowilam sie wybrac gdzies do wielkiego miasta. Mialam wielkie nadzieje zwiazane z plaza, ale sie dowiedzialam, ze w kostiumie kapac sie nie moge, co najwyzej moge wejsc do wody w ubraniu, wiec zrezygonowalam z kapieli. Odbije sobie za tydzien na basenie, ktory jest podobno bardziej liberlany. Tak wlasciwie to nawet nie do konca o kapiele wodne mi chodzilo, bardziej o kapiele sloneczne, bo poki co moja opalenizna zaczyna sie w miejscu, gdzie konczy sie rekaw (dosyc dlugi, bo krotkie tez nie sa mile wiedziane). Slady slonca mozna tez odkryc na moich stopach - widac znaczaca roznice miedzy miejscem gdzie jest pasek od sandalkow a tym gdzie go nie ma. I to tyle mojego opalania. Troche wstyd wrocic z Indii bialasem, wiec musze nadrobic zaleglosci.

W Chennai w koncu kupilam moje wymarzone sarii i udalo mi sie znalesc farby do tkanin, wiec bede intensywnie dzialac, aby pozostawic slady mojej obecnosci w Golden Bells. Prawda jest rowniez, ze miasta w poludniowych Indiach wygladaja zdecydowanie lepiej niz na polnocy. Chociaz niektore zachowania nadal przybrawiaja mnie o bol glowy i wszystkiego innego. Jadac na dworzec autobusowy autoriksza mielismy maly wypadek. Nie spowodowany przez naszego kierowce, ale mimo wszystko uwazam, ze powinien sie zatrzymac. Motocykl, ktory stal na sasiednim pasie czekajac na zmiane swiatel rabnal w nasze auto - w sumie nie mam pojecie jak to bylo mozliwe - pewnie chcial wyprzedzic albo nie wiem co. Nawet bym ssie tym za bardzo nie przejela gdyby nie to, ze kirowca otocykla wiozl ze soba kobiete i malenkie dziecko. Oczywiscie jak walnal w nasze auto to motocykl sie wywrocil, narobil niezlego huku,a nasz kierowca jakby nigdy nic pojechal dalej. W sumie to nawet nie wiem czy ten malenki dzieciaczek przezyl zderzenie. reszta samochodow rowniez odjechala jakby nigdy nic, omijajac ludzi lezacych na srodku ulic - w sumie milo, ze ich omineli, bo mogliby rowniez dobrze tego nie robic.

Dzisiaj zaliczylam tez swoja pierwsza podroz autobusem. W sumie to podobalo mi sie nawet bardziej niz w pociagu, gdyby nie jeden mankament. Kiedy poczulam, ze ilosc potu na mojej twarzy przekracza wszelkie normy i granice postanowilam ja wytrzec recznikiem, ktory dostalam rano od Vijii - bialym recznikiem. Oczywiscie po tej operacji przestal juz byc bialy, a stal sie czarny. Asutobusy nie maja klimatyzacji ani zadnych innych gadzetow, dlatego wszystkie okna sa pootwierna e na osciez i dlatego tez nastepne kilka dni spedze na dopieraniu brudu z recznika :).

W Chennai odwiedzilam uliczke na ktorej handluje sie materialami, ubraniami w celu zakupienia sarii, materialu na chuste i tunike. Takiego tloku nie wiedzialam nawet dzien przed swietami bozego narodzenia w Arkadii. W sumie to cieszylam sie, ze mnie ten caly balagan przeswiateczny ominie, okazuje sie jednak, ze nie ma mozliwosci aby przed nim uciec :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz