Mam juz zaliczona pierwsza wycieczke motoriksza, malo nie ogluchlam od wszechobecnych klaksonow. po smrodzie to chyba kolejna rzecz, ktora bedzie mi sie kojarzyc z indiami. Tuz kolo mnie zatrzymal sie tata wiozacy swoje dwa dzieciki na motorze. Dzieci wydawaly sie bardzo zainteresowane moja osoba. Zreszta nie tylko inne nie moege sie uwolnic od gwizdow, hello chica, one rupii madame i innych urokow Indii. Do riszy wsadzil mnie Hindus - orzyjaciel moejgo hosta - wiec przynajmniej nie zostalam oszukana. Jako dzielna i oszczedna turystka postanowilam nie wydwc nie potrzebnie pieniedzy iprzemiscic sie sleeper - czyli chyba najtansza klasa w pociagach. Oprocz mnie spotkalam dwoch ludzi z Chile, ktorzy byli rownie odwazni. Po dwugodzinnym postoju w srodku pola bez klimatyzacji zmienialm jednak zdanie i postanowilam juz niegdy wiecej nie oszczedzac :).
Hindusi w pociagu byli przemili - czestowali mnie cisateczkami i odganiali zebrzace dzieci. Niestety moj host z Agry sie nie pojawil. Dzis dopiero przeczytalam, ze byl pogrzeb bo ktostam zmarl. Ale to jest dzisiaj, a wczoraj bylo wczoraj. Po tym jak przeszlam sie kilka razy w te i z powrotem po peronie (wierzcie, ze sa naprawde dlugie) doszlam do wniosku, ze juz raczej go nie znajde. Wszyscy biali, ktorzy jechali w tym samym pociagu dawno juz poszli, jednak na moje szczescie spotkalam Hiszpanke, ktora co prawda w Agrze nie nocowala, ale byla tu jej przyjaciolka. wiec polecila mi hotel, ktory po pierwszej nocy wydal mi sie niemal mariotem. Czyste lozko, czyste przescieradla, czyste poszewki na poduszki, na kib;eku wisi karta z informacja, ze byl zdezynfekowany. Podobne wisza w europejskich lazienkach. Wentylator troche glosny, ale dzialajacy, no i przmeikna restauracja. tak mi sie spodobalo, ze postanowilam zjesc moj drugi posilek odkad moja noga postanela in indysjkiej ziemi - pieczoen ziemniaki. I musze przyznac, ze nawet nie skonczylo sie to zle.
A teraz kilka elementow z serii welcome not to india.
O Indiach i Indusach krazy wiele opowiesci.
Nigdy nie sluchaj rikszarza - nie posluchalam i mam za swoje. Ow rokszarz powiedzial, ze nie ma po co isc na bazar, bo jest zamkniety. Odziwo mial racje, ale ja sotrzezona przez wszystkich znanych mi ludzi oczywiscie nie posluchalam.
Wszyscy chca Cie naciagnac, nikt nie jest mily bez powodu - to tez nie do konca prawda. Kolejni rikszarze, ktorych chcialam juz wynajac do podrzucenia mnie na bazar wskazali mi droge. Jak sie okazalo wlasciwa (bylam w tym miejscu wczoraj). Ja jednak postanowilam skorzystac z podwozki, a Pan kierowca zatoczylo kolo tak duze, ze wiekszego sie nie dalo - wiem, bo jak zobaczyla, ze ten wspanialy bazar to miejsce, ktore odwiedzilam wczoraj.
Zostalam rowniez pokierowana przez Pana posiadajacego kawiarenke internetowa do innej kawiarenki, zebym mogla zrobic sobie wydruk. A tej kawiarence [peirwszy raz udalo mi sie uwolnic od zapachu Indii. Pachnie jak w klepie indyjskim, ale to lepsze niz to co jest na zewnatrz.
A w westi welcome to india - pokrzykiwania na ulicy, wczoraj taksowkarz chcial mnie przekonac, ze od moejgo hostelu do taj mahal jest 10 km. Oczywiscie jest maksymalnie ze trzy, a do fortu pewnie niecaly kilometr.
Wyrusm, wiec n podboj Taj mahal i reszty Agry. A wieczorem chyba nawet cos zjem, bo rano jakos nie bylam w stanie:).
Czytam wszystko na bieżąco, ale nie lubię wstawiać tu komentarzy bo jakoś zawsze mam problem, żeby go zamieścić...
OdpowiedzUsuńJak widać czasami warto zaufać drugiemu człowiekowi nawet w takich Indiach, po prostu zdaj się na swój szósty zmysł;) Całuję Cię kochana trzymaj się, chciałam napisać ciepło, ale tego to akurat Ci tam nie brakuje;)
Eko
P.S. Agata kazała przekazać, że ściska mocno, ale sama nie może teraz napisać komenta bo nie ma internetu...