Bez glosow oburzenia. Grillowane miesko to nie moje okreslenie tylko Wandy - Polki z ktora przez chwile podrozowalam - okreslenie. Dla tych, ktorzy nie wiedza Varanasi to miasto swiete. To wlasnie tutaj zjezdzaja sie ludzie z calych Indii, aby palic zwloki swoich bliskish lub aby odbyc rytualna kapiel w Gangesie. Zwloki sa palone nad Gangesem, a nastepnie w tych zwlokach kapia sie potekm ludzi. Przyjemne? Chyba nie.
jak juz chyba pisalam, Varanasi to labirynt raz wejdziesz i juz mozesz nie wyjsc. Po kilku spacerach udalo mi sie jednak ogarnac na tyle, zeby od najblizszej ghaty potrafilam wrocic do hotelu.
Troche o targowaniu. To tez wszyscy wiedza, ze w Indiach trzeba sie targowac. W naszej grupie zostalam okrzyknieta najlepsza targowaczka, bo od ceny wyjsciowej udaje mi sie zaplacic nawet 10 razy mniej. tak rzecz sie miala z kompletem farbek. Przyszla do nas dziewczynka zazadala 250 rupii. Stanelo na 150 i tak tez stalam sie szczesliwa posiadaczka kompletu farbek. Okazalo sie jednak, ze identyczne komplety mialo tez wiele innych dzieci.
- Madam, kupisz?
- Nie mam juz takie.
- A ile zaplacilas madame?
- 150 rupii
- O to bardzo drogo madame.
Po kilku takich pogawedkach zaczelam mowic, ze zpalacilam 50 rupi, na co oczywista odpowiedz brzmiala "to bardzo drogo, ja sprzedam za 40 rupii". potargowalam sie wiec jeszcze chwile i ostatecznie kolejne farbki kupilam za 30. Podobna historia dotyczycla jedwabnego sari - z 4000 do 1500 rupii. Tak sie chcialam pochwalic:).
Najlepszy interes zrobilam jednak w Sarnie, to niewielkie miasteczko, gdzie znajduja sie swiatynie chyba wszystkich odlamow buddyzmu - tybetanskiego, japonskiego, chinskiego itd. Mialam juz dosc dzieciakow ganiajacych i probujacych mi sprzedac wszystko poczynajac od pocztowek a konczac na figurkach, przyszedl mi wiec do glowy pomysl jak sie ich pozbyc.
Z kieszeni spodni wygrzebalam wizytowke, ktora dal mi ktos na stacji w khajuraho. Wyciagnelam reke do dzieciaka tlumaczac, ze za wizytowke chce 20 rupii, chyba byl troche zmieszany, ale ostatecznie 20 rupii mi zaplacil. takze przez kolejne 5 minut bylam posiadaczka najprosciej zarobionych przeze mnie 20 rupii. Przez jedyne 5 minut, bo stwierdzilam, ze to nieuczciwe i oddalam je potem dziciakowi, a sama dostalam w zamian moja wizytowke. Mozna wiec powiedziec, ze udalo sie jemu cos mi sprzedac.
Z bardziej absurdalnych historii przypomina mi sie jeszcze dorga powrotna. Przyczepila sie do nas policja, nie wiadomo czemu. To znaczy wiadomo, ale to sie okazalo pozniej., Kierowca naszego tuktuka wylecial i zaczal sie dowiadywac o co chodzi, wrocil i zaczal cos omawiac w hindii z naszym przewodnikiem. Pawel wyskoczyl jak oparzony i opieprzyl policjantow. Powod zatrzymania, ktory nam potem Pawel wyjasnil "chcieli z kims pogadac".
Od jutra zostaje sama, trzynajcie kciuki. Jade do Delhi, a potem byle dalej od Delhi - Jaipur lub Amritsar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz