poniedziałek, 18 października 2010

polnoc-poludnie - Chennai 14.10

Majkel, jezeli uwazasz, ze pociagi w Idniach sa przeludnione zapraszam do samolotu. Tylu ludzi na pokladzie jednego samolotu jeszcze nie widzialam. Co wrazliwszy czlowiek smialo moze sie nabawic klaustrofobii, a posiadacz troche dluzszych nog niz moje musi je trzymac na suficie. poza tym syf jak wszedzie. I tak tez spedzilam dlugie trzy godziny dzisiejszego poranka. W Chennai powitalo mnie slonce, zawsze to lepiej niz Delhijski smrod. Jednak panujacy tu skwar odrzucil mnie tak samo jak zapach na polnocy. Troche ciezko mnie zadowolic :).

Na lotnisku czekal na mnie Joseph, u ktorego bede mieszkac przez najblizesz dwa miesiace. Na szczescie samochod byl klimatyzowany, a po drodze udalo nam sie wstapic na zimna cole.

Przez polowe drogi spalam, jednak noclegi na lotnisku pomimo calego luksusu, nie sa najlepszym wyjsciem. Nastepna polowe przegadalam z Josephem raz po raz spoglodajac za okno. poludnie Indii wyglada zdecydowanie lepiej niz polnoc. Jest tu zdecydowanie ciszej i co najwazniejsze czysciej.

Na miejsce dotarlimy po okolo 3 godzinach i w koncu po 10 dniach tulaczki z miejsca na miejsce poczulam sie jak w domu. Oczywiscie jest wiele rzeczy, do ktorycvh mozna sie przyczepic, ale po pierwsze jest czysto, po drugie nie ma robakow. Mam swoj pokoj, a tak wlasciwie male mieszkanko, ktore dziele z siostra Matyldy (zona Josepha). A okolica jak z bajki. Mieszkamy na obrzezach Chittoor, wiec jest cicho i spokojnie, dom jest otoczony wzgorzami, na okolo rosna palmy, a caly dach zostal zamieniony w taras. Wszystko wyglada jak wziete prosto z jakiegos hollywodzkiego filmu. Tak wlasciewie to chyba nawet nie marzylam o tak pieknym miejscu. Szkola zaczyna sie za kilka dni, wiec mam troche czasu na odpoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz