poniedziałek, 4 października 2010

smelly delhi

Pierwsze wrazenia takie jak wszyscy opowiadali. Smierdzi. Moze nie tak strasznie, ale zapach jest slodko mdlacy i nie mozna sie od niego uwolnic nawet na chwile. Po pewnym czasie wszystklie Twoje ubrania, a nawet Twoj oddech zaczyna przjemowac ten przkelety zapach.

Samolot byl opozniaony o dwie i pol godziny, jednak moj host dzielnie preczekal caly ten czas. Okazalo sie, ze w samolocie za mna siedzi Polka i calkiem dobrze mowiacy po polsku Neplaczyk, poprosilam ich wiec o pomoc i eskorte do jakiegos sensownego miejsca, gdyby mojego hosta jednak nie bylo.

Ale byl. W dzinsach, bialej koszuli z dlugimi wlosami wygladal jak aktor z hollywoodu, jego samochod rowniez niczym nie odstawal. Wstapila, wiec we mnie wielka nadzieja, ze mieszkanie tez bedzie chodz w polowie tak przyjemne. Nie bylo. Standard jak u Urbanka (moze moja mama lub siostra pokusza sie o wyjasnienie), tylko zamiast lozka zarobaczony materac, a zamiast toalety dziura w podlodze. Ale pomijajac te drobiazgi rodzinka byla bardzo sympatyczna. Na sniadanie zjadlam kromke chleba i banana. Doszlam do wniosku, ze to jedyne jedzenie, po ktorym moj zoladke nie domowi posluszenstwa.

Po drodze, ktra przebylam od lotniska do mojego hosta, przstaly mi przeszkadzac robaki na materacu, co wiecej - nie wiem czy uwierzycie - odwazylam sie zabic dwa swoja wlasna reka. Ludzie leza na ulicach i faktycznie, nie da sie tego porownac z zadnym europejskim standardem. To takie periwsze wrazenia z Delhi.

Nastepnego dnia wstalam, wlasciwie trudno powiedziec, ze wstalam, bo praktycznie nie bylam w stanie usnac. I zaczely sie rytualy poranka, ktore bede powtarzac przez przynajmniej najblizsze dwa tygodnie:

- lyk spirytusu, podobno ma mnie ochroic przez klopotami zoladkowymi, jednak sam zapach jest tak odrazajacy, ze mam ochote zwymiotowac, moze chodzi o to, ze jaklykne to wszystko co zjadlam zwroce i bedzie ok

- antybiotyk - brzmi strasznie tak kolejnosc, ale pomyslalam, ze lepiej nie zapijac antybiotyku spirytusem, wiec biore go jako drugi

- prysznic, dezynfekcja rak i zastrzyk - nigdy nie balam sie strzykawek, pobran krwi i innych tego typu rzeczy, ale wklucie sie samodzielne w brzuch chyba odmmieni moja postawe

- kremy przeciwslaoneczne, tabletki na noge, repelent - jak go w koncu kupie i sygnalek do mamy, ze zyje i wszystko jest ok. Wyruszam do Agry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz